Dystans16.13 km Teren8.50 km Czas01:04 Podjazdy223 m
Temp.-1.5 °C
Przebi-śnieg
Jeśli się ktoś zastanawia, czy jazda w kopnym, mokrym, świeżym sniegu jest dobrym pomysłem, odpowiadam, że niebardzo.
Ale dobre pomysły są dla amatorów. Jak rano pojawiła się nowa warstwa śniegu, nie było specjalnie co rozkminiać i wyjechałem pozałatwiać papierkowe sprawy rowerem. Po pierwszych metrach na mokrej jezdni i chodniu zasypanym tak, że piesi ledwo sie kolebali, zapał opadł, ale jak się wyjechało, to wracać po auto wstyd.
No więc Wrzeszcz, Morena, Kartuska, odpękałem co trzeba, wracając wpadłem do Bugi po tylną lampkę i został na deser powrót. Jako że dawno mnie w TPK nie było, to i niespecjalnie się zastanawiałem. Estakada w górę do Rakoczego i za Centralparkiem w las.
I tu beztroski zapał zweryfikowała rzeczywistość, dzięki czemu wyniosłem dwa doświadczenia.
1. Jazda po punktach charakterystycznych nie jest najlepszym pomysłem, gdy się dawno w danym terenie nie było i panuje inna pora roku. Jakieś nowe osiedle mnie kompletnie zmyliło i zamiast je minąć i polecieć lasem, krążyłem szukając szlaku i robiąc podjazdy po piasty w śniegu. Ostatecznie wyszło coś takiego :
żółta kreskowana - tak miałem pojechać, ciągła po lewej - tak wyszło
2. Technika hamowania w mokrym, głębszym sniegu (szczególnie w rynnach i koleinach) ma swoje niuanse i zanim je opanujemy, może skończyć się tak :
lub tak:
Na szczęście nauka w zimę mniej boli. Na nieszczęście całe ubranie mokre, jakbym spod prysznica wyszedł. A rower tak zasyfiony, że aż żał patrzeć, choć woda z piaskiem przeczyściła trochę napęd. Kaseta znów jest srebrna :)
Ale dobre pomysły są dla amatorów. Jak rano pojawiła się nowa warstwa śniegu, nie było specjalnie co rozkminiać i wyjechałem pozałatwiać papierkowe sprawy rowerem. Po pierwszych metrach na mokrej jezdni i chodniu zasypanym tak, że piesi ledwo sie kolebali, zapał opadł, ale jak się wyjechało, to wracać po auto wstyd.
No więc Wrzeszcz, Morena, Kartuska, odpękałem co trzeba, wracając wpadłem do Bugi po tylną lampkę i został na deser powrót. Jako że dawno mnie w TPK nie było, to i niespecjalnie się zastanawiałem. Estakada w górę do Rakoczego i za Centralparkiem w las.
I tu beztroski zapał zweryfikowała rzeczywistość, dzięki czemu wyniosłem dwa doświadczenia.
1. Jazda po punktach charakterystycznych nie jest najlepszym pomysłem, gdy się dawno w danym terenie nie było i panuje inna pora roku. Jakieś nowe osiedle mnie kompletnie zmyliło i zamiast je minąć i polecieć lasem, krążyłem szukając szlaku i robiąc podjazdy po piasty w śniegu. Ostatecznie wyszło coś takiego :
żółta kreskowana - tak miałem pojechać, ciągła po lewej - tak wyszło
2. Technika hamowania w mokrym, głębszym sniegu (szczególnie w rynnach i koleinach) ma swoje niuanse i zanim je opanujemy, może skończyć się tak :
lub tak:
Na szczęście nauka w zimę mniej boli. Na nieszczęście całe ubranie mokre, jakbym spod prysznica wyszedł. A rower tak zasyfiony, że aż żał patrzeć, choć woda z piaskiem przeczyściła trochę napęd. Kaseta znów jest srebrna :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!
Komentarze
A na serio to był odpalony w komórce, za trakera robił, dzięki czemu można teraz ślad podziwiać. Jakoś nie wpadłem, żeby go wyjąć. Zbyt mnie pochłonęło rozkminienie, jakim cudem tam się wszystko tak pokręciło. Patrząc na ślad widzę, że budowa mnie zmyliła. Tam, gdzie zaczynał się szlak stoja teraz jakieś nowe bloki. Odruchowo odbiłem od nich i jak to bywa z jazdą w terenie, prawie zawróciłem.