Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2014

Dystans całkowity:193.70 km (w terenie 1.00 km; 0.52%)
Czas w ruchu:13:29
Średnia prędkość:14.37 km/h
Maksymalna prędkość:58.00 km/h
Suma podjazdów:2267 m
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:24.21 km i 1h 41m
Więcej statystyk
Dystans5.00 km Czas00:17
SprzętEnik
po bułki
Kategoria różne codzienne
Dystans47.56 km Teren1.00 km Czas02:51
SprzętEnik
po mieście
Kategoria różne codzienne
171 na Dąbrówkę i powrót przez Karwiny, Sopot, Oliwę i Nowy Port. Bo czemu nie?
Dystans22.00 km Czas01:19
SprzętEnik
z serwisu
Pech chciał, że chłopaki nie mieli zapasu na rozwalony łańcuch, więc zabrałem rower i poleciałem do Wrzeszcza, gdzie przy drugiej próbie, z wielkim fochem, udało mi się nabyc łańcuch półcalowy do miejskiego. A skoro rower działa, to grzechem było nie skorzystać.
Dystans2.82 km Czas00:12
SprzętEnik
awaria
Miał być zjazd na dół, ale ledwo dojechałem do obwodnicy, zerwałem zluzowany łańcuch. Więc dalej bus i serwis. Przy okazji zaliczyłem pierwszy test wieszaków rowerowych w 171.
Dystans1.25 km Czas00:05
SprzętEnik
sklep
Kategoria różne codzienne
Dystans24.57 km Czas01:21
SprzętEnik
na meczyku
Kategoria różne codzienne
Rowerowy dzionek z takimi widokami:







Dystans11.04 km Czas00:37
SprzętEnik
do Głównego
Kategoria różne codzienne
Dystans79.46 km Czas06:47 Podjazdy2267 m
Temp.13.0 °C SprzętCube
MTBCH etap V
Kategoria etapówki
No to jeszcze szybki wpierdol i wakacje, jak mawiał klasyk. Przed nami ostatni, najdłuższy i najbardziej męczący etap, gdzie oprócz nakładającego się zmęczenia i dystansu dostaliśmy w gratisie fatalną pogodę, która podrasowała profil wysokościowy. Na trasie na zmianę błoto, kamienie z błotem, błotniste łąki,  błotniste błoto, przeloty asfaltami i różne kombinacje wcześniej wymienionych.



Początek idzie dosyć szybko, jednak ilość rowerów na grząskich ścieżkach robi swoje i ogon musi się zdecydowanie bardziej namęczyć, więc peleton z każdym kilometrem się rozjeźdża. Przed 2 bufetem techniczny zjazd zamienia się w błotnistą rynnę przerywaną błotnistymi kałużami, po 4 otb postanawiam zrobić sobie przerwę na spacer. Za bufetem znowu asfalty, wioski, przeloty szutrami i asfaltami tak dziurawymi, że strach się rozpędzać.



Dalej fajny, techniczny podjazd na Suchy Wierch, straszna pizgawa na łakach, bufet, przelot asfaltem pod na ostatni podjazd i dojazd do mety singlem z zeszłorocznego prologu. Na deser finisher, pierwszy ciepły prysznic od kilku dni i strzała do domu, bo impreza finałowa znowu jakaś niemrawa.