Dystans12.42 km Czas00:39
Temp.7.0 °C SprzętEnik
Dystans8.82 km Czas00:27
Temp.8.0 °C SprzętEnik
Dystans13.70 km Czas00:43
Temp.1.0 °C SprzętEnik
dzieńjakcodzień
dziś trochę więcej, bo i kwiaty trza było kupić i króćców poszukac, żeby zestaw do odpowietrzania wyrzeźbić.
Dystans17.61 km Czas00:42
Temp.-1.0 °C
dopracyzpracy
rozjezdżanie Meridy, rekord prędkości 2012 pobity.
Dystans8.83 km Czas00:21
Temp.1.0 °C
pracaznowuzpracy
W końcu dzień, że nie muszę auta do roboty brać. Wziąłem Meridkę na rozjeżdżenie, bo jej łańcuch rudym zachodzi powoli.
Tradycyjnie pod Lidlem zajazd drogi i jakaś baba wyzywa mnie od debili i wmawia, że ma na przejeździe pierwszeństwo :)
Tradycyjnie pod Lidlem zajazd drogi i jakaś baba wyzywa mnie od debili i wmawia, że ma na przejeździe pierwszeństwo :)
Dystans8.94 km Czas00:28
Temp.0.0 °C SprzętEnik
dopracyzpracy
jakcodzien
Dystans43.00 km Teren26.00 km Czas02:43
Temp.4.0 °C
podejście do zimowej pętli
Na trojmiasto.pl pojawiła się fajna trasa po TPK, więc postanowilismy wypróbować.
Do startu zaoferował się michał i wujas jedrek, ale tego drugiego w ostatnim momencie wcięło. Ponieważ dzisiejsza sobota pracująca i zapowiadało się na powrót po zmroku, dałem znać SilverowiXC, który na forumrowerowym zaoferował pomoc w wyborze latarki, żebyśmy mogli zrobić mały test na trasie.
Ustawiliśmy się na 14:20 w okolicach zoo i nie byłoby problemu, gdyby nie tracyja, że w sobotę 00 się nie wyjdzie. Jak do tego dodać kłopoty ze znalezieniem ubrań i zniknięte soczewki, których szukanie kosztowało mnie pół godziny przewracania domu, to już przekraczaliśmy limit. Na deser okazało się, że napęd po wypadzie plażowym lekko zrudział i trzeba było go na szybkości przeserwisować. Tak więc wyjechaliśmy prawie w momencie, gdy powinniśmy być już w Oliwie, ale żeby lekko nie było, dojeżdżaliśmy pod wiatr i z kwadransu zrobiło się poł godziny.
Tak więc zaczeliśmy z obsuwą, Silvera trochę pod zoo wywiało, ale pętla czeka. Ruszyliśmy pod Pachołek i życie zweryfikowało brak uchwytu na komórkę. O ile udało mi się odpalić na Solidzie traka, który przesłali chłopaki redagujący artykuł, o tyle jazda z nim w ręcę sprawiła, że zamykałem ogony. Do tego gadka przez telefon i pierwsze skrzyżowanie i chłopaki mi znikli. Telefon do Michała i jadę w prawo, zjechałem prawie do Czyżewskiego, drugi telefon, jednak w lewo. Jeszcze się nie rozgrzalśmy i już godzina w plecy, chłopaki trochę poirytowani..
Dalej poszło już spokojniej. Schowałem komórkę, przodem poleciał Silver ze swoim gipsem, jednoczesnie podkręcając tempo. A było co podkręcać, bo podjazdy szły jak po kleju, jednak dojazdy mieszczuchem a wypady w las to są dwie różne kwestie i widać, że forma typowo zimowa.
Jakoś dotarliśmy w okolice Osowej, co wykorzystałem, żeby odebrać z chaty listy ze skarbówki. Dalej szybki postój po Gatorady w biedzie i jazda na Owczarnię. Pod Selgrosem drugi postój, bo ucieklismy Michałowi i trzeba było zsynchronizować położenie. Silver trochę znudzony naszym turystycznym tempem pożegnał nas i poleciał do domu asfaltem, żeby się rozgrzać i ominąć jazdę lasem po zmroku. My polecieliśmy na Owczarnię i dalej na Matemblewo. Zaraz za Owczarnią powitały nas zmrok i błoto. Bocia pierwszy raz odpaliła w terenie i przy 65% spokojnie dawała radę na zjazdach koleinami ciężkiego sprzętu lesników. Przy 100% oświetlała drogę obojgu z nas. Dotarliśmy więc sobie do Słowaka, potem dzida w dół, skrót przed budowę i witamy w domu.
Rower pod prysznic, hample do pudełka i jutro lecą do Wrocławia, bo hamują gorzej od torpedy w mieszczuchu, reszta woda, gąbka i olej, żeby drugi raz obyło się bez niespodzianek. Oby MC_Sport w końcu przysłal paczkę z ciuchami, bo jazda w wersji zimowej przy +5C kończy się wewnętrznym prysznicem.
Zrobi się cieplej, drugie podejście.
Do startu zaoferował się michał i wujas jedrek, ale tego drugiego w ostatnim momencie wcięło. Ponieważ dzisiejsza sobota pracująca i zapowiadało się na powrót po zmroku, dałem znać SilverowiXC, który na forumrowerowym zaoferował pomoc w wyborze latarki, żebyśmy mogli zrobić mały test na trasie.
Ustawiliśmy się na 14:20 w okolicach zoo i nie byłoby problemu, gdyby nie tracyja, że w sobotę 00 się nie wyjdzie. Jak do tego dodać kłopoty ze znalezieniem ubrań i zniknięte soczewki, których szukanie kosztowało mnie pół godziny przewracania domu, to już przekraczaliśmy limit. Na deser okazało się, że napęd po wypadzie plażowym lekko zrudział i trzeba było go na szybkości przeserwisować. Tak więc wyjechaliśmy prawie w momencie, gdy powinniśmy być już w Oliwie, ale żeby lekko nie było, dojeżdżaliśmy pod wiatr i z kwadransu zrobiło się poł godziny.
Tak więc zaczeliśmy z obsuwą, Silvera trochę pod zoo wywiało, ale pętla czeka. Ruszyliśmy pod Pachołek i życie zweryfikowało brak uchwytu na komórkę. O ile udało mi się odpalić na Solidzie traka, który przesłali chłopaki redagujący artykuł, o tyle jazda z nim w ręcę sprawiła, że zamykałem ogony. Do tego gadka przez telefon i pierwsze skrzyżowanie i chłopaki mi znikli. Telefon do Michała i jadę w prawo, zjechałem prawie do Czyżewskiego, drugi telefon, jednak w lewo. Jeszcze się nie rozgrzalśmy i już godzina w plecy, chłopaki trochę poirytowani..
Dalej poszło już spokojniej. Schowałem komórkę, przodem poleciał Silver ze swoim gipsem, jednoczesnie podkręcając tempo. A było co podkręcać, bo podjazdy szły jak po kleju, jednak dojazdy mieszczuchem a wypady w las to są dwie różne kwestie i widać, że forma typowo zimowa.
Jakoś dotarliśmy w okolice Osowej, co wykorzystałem, żeby odebrać z chaty listy ze skarbówki. Dalej szybki postój po Gatorady w biedzie i jazda na Owczarnię. Pod Selgrosem drugi postój, bo ucieklismy Michałowi i trzeba było zsynchronizować położenie. Silver trochę znudzony naszym turystycznym tempem pożegnał nas i poleciał do domu asfaltem, żeby się rozgrzać i ominąć jazdę lasem po zmroku. My polecieliśmy na Owczarnię i dalej na Matemblewo. Zaraz za Owczarnią powitały nas zmrok i błoto. Bocia pierwszy raz odpaliła w terenie i przy 65% spokojnie dawała radę na zjazdach koleinami ciężkiego sprzętu lesników. Przy 100% oświetlała drogę obojgu z nas. Dotarliśmy więc sobie do Słowaka, potem dzida w dół, skrót przed budowę i witamy w domu.
Rower pod prysznic, hample do pudełka i jutro lecą do Wrocławia, bo hamują gorzej od torpedy w mieszczuchu, reszta woda, gąbka i olej, żeby drugi raz obyło się bez niespodzianek. Oby MC_Sport w końcu przysłal paczkę z ciuchami, bo jazda w wersji zimowej przy +5C kończy się wewnętrznym prysznicem.
Zrobi się cieplej, drugie podejście.
Dystans9.01 km Czas00:34
Temp.6.0 °C SprzętEnik
dopracywmordęwiatrzpracy
jak wskazuje http://www.meteo.pg.gda.pl/ porywy wiatru do 100km/h. biorąc po uwagę, że raz jechałem do tyłu, moga mieć rację
Dystans10.67 km Czas00:57
Temp.8.0 °C SprzętEnik
dopracyzpracy
Wiatr niby "tylko" 30km/h, ale przejechanie płaskiej DDR to prawie jak wjazd na Śniezkę
Dystans12.50 km Czas00:49
Temp.7.0 °C SprzętEnik
dopracyzpracy
Słońce świeci, temperatura +7, niby fajnie, ale piździ tak, że łeb urywa. 9 rano w porywach do 130km/h. Żeby to jeszcze w plecy wiało, to nie, biednemu zawsze wiatr w oczy.
Z powrotem rekord prędkości z wiatrem lekko w plecy, ale czasem lekko w zęby. Rower vs. tramwaj 1:0.
Z powrotem rekord prędkości z wiatrem lekko w plecy, ale czasem lekko w zęby. Rower vs. tramwaj 1:0.
















